Komunikacja miejska w Sydney
Tym razem będzie coś pozytywnego – czyli jak poruszać się po mieście.
Otóż jak sama nazwa wskazuje – komunikacja miejska służy do poruszania się po mieście, albo w jego granicach. Biorąc pod uwagę że Sydney ma lekko ponad 100km rozpiętości a czasami i więcej – poruszanie się po jego granicach stanowi nie lada wyczyn. Do wyboru mamy kilka – środków publicznego transportu: metro (City Rail), autobusy, light rail i mono rail (czyli tramwaje i kolejka) oraz promy. Zaczniemy od najcięższych pojazdów, czyli od metra.
Metro / City Rail
Zasięgiem obejmuje całe miasto i jego okolice. Metro to zwykłe pociągi, które poruszają się po mieście i pod nim. Bilety kupujemy przed wejściem na stacje, a w zasadzie przed wejściem na tzw. peron. Żeby było zabawniej cena bilety zależy od wielu czynników – zasięgu oraz pory dnia. Np. wycieczka z centrum miasta (Central) na plaże Bondi może kosztować $3.40 w jedną stronę, a poza godzinami szczytu $2.40. Bilety kupujemy w okienku, albo w automacie – automat jest miły – dotykowy, płacimy gotówką albo kartą – nikomu nie przeszkadza niska kwota zakupu. W ramach oszczędności warto kupić bilet dzienny, albo tygodniowy. Zasięg poszczególnych pociągów jest opisany przez tzw. strefy. Tygodniowka na strefę pierwszą która obejmuje centrum miasta i okolice na dzień dzisiejszy wynosi $43 dolary. Sterfa 3 która pozwala na wyjechanie w granicach 40km poza obręb centrum już $63
Prawda jest taka, że Metro zwane tutaj Train’em jest najszybszą i najskuteczniejszą formą transportu. Operuje tutaj sporo linii, warto zaznaczyć że na Centralu więc głównej stacji mamy raptem 24 platformy (perony po naszemu). W godzinach szczytu czyli 7-9 oraz 16-18 pociągi w centrum pojawiają się co 5-10 minut, dlatego naprawdę łatwo się wszędzie dostać. Tyle. Zasady ogólne panujące w metrze są oczywiste, nie przekraczamy żółtej linii bo można się spotkać z reprymendą z megafonu, nie wskakujemy w ostatniej chwili do pociągu bo możemy dostać opier.. no i tyle.
Aha – warto wspomnieć że dojazd na lotnisko wymaga osobnego droższego biletu 🙂 Także mając zwykły bilet nie wysiądziemy w okolicach lotniska. Trzeba mieć specjalny 🙂
Autobusy
Tutaj jest bardziej wesoło. Autobusów jest całe mnóstwo, rozkład jazdy stanowi jedną wielką zagadkę. Mamy na każdym przystanku informacje o której będzie kolejny autobus, ale gdzie jedzie? To jest zagadka. Zasadniczo nie wiadomo – jest opisany tylko ogólny kierunek – czyli jedzie w określoną dzielnicę, ale jak dokładnie? Trzeba sprawdzić sobie wcześniej. Gdzie? Na stronie www.cityrail.info .
Idąd dalej – autobusy są „na żądanie” bez machnięcia rączką autobus sie nie zatrzyma. Wchodzimy tylko przodem – absolutnie nie wolno wchodzi przez środkowe drzwi, bo dostaniemy opier… Bilety kupujemy wcześniej. Cena zależy od ilości „sekcji” jakie chcemy przejechać. Co oznacza sekcja? Nie wiadomo 😉 Warto zapytać kierowcę. A najlepiej zapytać ile jest do przystanku X. Bilet kosztuje około $2 za jedna sekcję jeżeli kupujemy jednorazowy, jeżeli kupimy na 10 sekcji to zaledwie $16 dolarów. W wyjątkowych przypadkach jak jesteśmy poza centrum albo tygodniem możemy kupić bilet u kierowcy za gotówkę. Generalnie jest bardzo ciężko dostać się do autobusu bez biletu.
Obyczaje w autobusach są zgoła inne od tych panujących w Polsce. Kierowcy są uprzejmi. Kierowcy są dla ludzi. Kierowcy mówi się dziękuje przy wysiadaniu z autobusu, ba… jeżeli zapytamy kierowcy o drogę on nam doradzi a czasami poinformuje gdzie mamy wysiąść indywidualnie. Kierowca poczeka, albo otworzy nam drzwi jeżeli biegniemy. Kierowca ma też swoje prawa – jeżeli uzna że autobus jest „pełny” to nas nie wpuści – co to oznacza w praktyce? Autobus zawierający 15 osób stojących jest pełny i nawet nie warto próbować się wepchać bo… nie pojedzie 🙂 Pomijając fakt przesadzonej klimatyzacji rzędu 19 stopni przy 40 na dworze, nie ma większych powodów do narzekań. Do autubusu możesz też zabrać bagażu ile wlezie – nic to nie kosztuje, o ile się z nim zmieścisz. Nikt nie zwróci ci uwagi 🙂
Inne interesujące obyczaje – osoba niepełnosprawa ma absolutne pierwszeństwo, to samo kobieta z wózkiem. Kierowca wpuszcza i pomaga takim ludziom. My jako pasażerowie też ustępujemy miejsca takim osobom, nie mamy natomiast obowiązku ustępować nikomu… sprawnemu. Wręcz jest to obraźliwie jeżeli ustąpisz miejsca kobiecie. Ludzie często pytają się, czy chcesz usiąść zanim zajmą wolne miejsce. Także… nie przesadzajmy z uprzejmością.
Tramwaje i kolejki
Tutaj jest zabawnie – tramwaje w Sydney mają jedną linię 😉 Mono rail to kolejka wąskotorowa która odwiedza turystyczne atrakcyjne miasta. Tyle. Drogie i nie warte głębszego opisu. Bilety na tramwaj kupuje się w środku, na Mono rail kupujemy przed wejściem do kolejki. Tramwaj jest dobrze ukryty i ciężko go znaleźć. Pierwszy raz z niego skorzystałem po roku mieszkając w granicach 50m od stacji.
Promy
Tutaj jest bardzo miło i wesoło. Główna linia operuje pomiędzy Circural Quay i Manly – czyli „miejsce niedaleko opery” i „komercyjny raj surferów”. Poza tym można popływać w obrębie miasta – jest to dosyć powolne, ale… przyjemne. Pomiędzy Pyrmont and Circural Quay kursują „szybkie promy” i wycieczka jest przyjemna i krótka. Jeżeli nie przeszkadzają nam setki turystów z aparatami. Do Manly płyniemy jakieś 30 minut – promem większym. Nie wiem dlaczego, ale bardzo miło mi się podróżuje tym środkiem transportu.
Nie jest to najtańsze, raczej warto zainwestować w bilet tygodniowy jeżeli chcemy podróżować promem.
Taksówki
Zasadniczo tyle. Są oczywiście taksówki – niespecjalnie drogie, wejście w granicach $6 do tego za kilometr w granicach $1.5-$2 za km. Przykładowo – przejechanie się z Opery do Central to $14 dolarów, wycieczka na Manly około północy to $65. Taksówek nie brakuje, są wygodne i jest ich pełno. Nie warto zamawiać przez telefon, bo zwykle wiąże się to z dodatkową opłatą. Lepiej przejść się na postój, albo złapać na ulicy.